Skocz do zawartości

  •  
  • Mini kompendium
  • MimeTeX
  • Regulamin





- - - - -

Taki tam wstęp

Napisane przez masło, 26 December 2011 · 3540 wyświetleń

Nie wiem co mnie tknęło, żeby zacząć tu pisać, zwłaszcza że jeszcze niedawno sam nabijałem się z tego, że ludzie zakładają sobie blogi i piszą tu różne dziwne rzeczy. Ale skoro już założyłem bloga, to trzeba by coś na wstępie napisać, cokolwiek by to miało nie być. Nawet mnie specjalnie nie obchodzi, czy ktoś to będzie czytał, czy nie. Ktoś na pewno będzie, choćby to mieli być przypadkowi goście, którzy coś źle wcisnęli wchodząc na forum i trafili akurat na tego bloga.
Piszę to głównie dla siebie, a nie po to, żeby ktoś to czytał z większym lub mniejszym zainteresowaniem. Oczywiście w miarę możliwości czasowych, bo każdy, kto jest na studiach, wie, jak to jest.
Sesja zbliża się nieuchronnie, a jeszcze zanim ten czas przyjdzie, po drodze niezliczona ilość poprawek, zaliczeń, kolokwiów i paru innych ciekawych rzeczy, które zostały wymyślone przez wykładowców prawdopodobnie w celach rozrywkowych, żeby mieć się na kim wyżywać. Tym kimś są studenci, którzy w zasadzie są już przyzwyczajeni, bo prawdę mówiąc, wybierali sobie taki a nie inny kierunek z pełną świadomością, co tam może być. Zresztą to, ile ma się zaliczeń, nie zależy od kierunku, jedynie może zależeć od tego sposób przygotowywania się do nich.
Jak ktoś studiuje coś w rodzaju prawa, socjologii czy zarządzania, musi wkuwać na blachę pojęcia, definicje i inne formułki, które średnio rozumie, ale lepiej zaimponować wykładowcom ich doskonałą znajomością. Natomiast przy kierunku ścisłym jest zupełnie inaczej - albo rozumiesz, albo nie. Na kolokwiach nikt nie każe uczyć się na pamięć definicji pochodnej - masz umieć ją zastosować. Wymagania wiedzy z teorii można spodziewać się co najwyżej na egzaminie, przy czym zwykle sama teoria nie starcza, żeby go zaliczyć na w miarę dobrą ocenę. Jeżeli odklepiesz wyżej wspomnianą definicję pochodnej, a nie jesteś w stanie policzyć pochodnej funkcji f(x)=2, to nie licz, że wykładowca spojrzy na ciebie łaskawie, nawet jeśli uczyłeś się tej definicji przez 7 godzin, wypisując ją sobie na stosie kartek przyklejanych w każdym miejscu oraz odsłuc[beeep]ąc jej nagranie z komórki w ilości przekraczającej normy prawne.
Do tego wszystkiego można się przyzwyczaić. Wystarczy tylko być w pełni świadomym, na co się idzie. Oczywiście żaden student pierwszego roku nie ma stuprocentowej pewności, co się będzie znim dziać przez najbliższe trzy lata, ale powinien choć trochę orientować się, jaki tryb nauki będzie musiał przyjąć oraz czego ewentualnie może się uczyć na kierunku, jaki z pełną świadomością sobie wybierał.
Chociaż trzeba przyznać, że niektórzy idą na studia, bo lubią nowe wyzwania, a takim to zazdroszczę, bo radzą sobie w każdej sytuacji. Dla nich nie będzie problemem kierunek, bo na czymkolwiek oni by nie byli, to i tak by zaliczyli przy mniejszym czy większym wkładzie własnym. Na szczęście takich jest niewielu, a na szczęście, bo jest ich na tyle mało, że nie musimy się z nimi porównywać. Właściwie o czym to ja gadam? O niczym, więc chyba pora zakończyć...

  • 1



A teraz to ja zastanawiam się na jakim Ty kierunku jesteś? Ścisły czy humanistyczny? Muszę powiedzieć, że przyjemnie czyta się Twoje "wywody" bo mimo tego, że sugerujesz, że będzie to "blog o wszystkim i o niczym" to w tej ładnej formie literackiej widzę spójność i logikę.
    • 0
Ja akurat jestem na ścisłym, na humanistycznym bym nie wytrzymał tygodnia, bo uczenie się na pamięć kodeksów karnych to nie dla mnie. Już wolę liczyć zadania z matmy. Ale dobrze wiedzieć, że to, co piszę, w ogóle ma sens :D
    • 0
A dokładniej co studiujesz?I rzeczywiście przyjemnie się czyta :D
    • 0
Jestem na III roku matmy :D
    • 0
Masz sporo racji, bo rzeczywiście nie zaliczysz matmy wkuwając samą teorię. I myślę, że podobnie bywa z kierunkami humanistycznymi (od razu mówię, że nie studiowałam). Ale żeby porządnie zaliczyć jakiś przedmiot, nie wystarczy się nauczyć na pamięć kodeksu karnego (zresztą to chyba byłoby niemożliwe), ale musisz też chociaż trochę rozumieć, co czytasz.
    • 0
Ci co idą na prawo to chyba wiedzą, w co się pakują :D
    • 0
masło, mam pytanie, bo od pewnego czasu borykam się z problemem wyboru kierunku studiów i rozważałam matematykę, ale nie miałam pojęcia co oprócz nauczania mogę po tym robić. Powiedz mi, jakie masz perspektywy zawodowe po tych studiach?
    • 0
Ja sam jeszcze nie wiem co będę robić. Z tego co wiem, to po tym kierunku jest dużo możliwości, ale to chyba tylko wtedy, jak się zrobi magisterkę z czegoś innego. Jak naprzykład zrobisz licencjat z matmy i magisterkę z rachunkowości czy czegoś takiego, to możesz np pracować w banku. Tak samo ludzi po matmie biorą czasem do pracy w urzędach statystycznych, jak się jest dobrym z informatyki to w jakiś firmach komputerowych. Ale faktem jest, że ciężko będzie znaleźć jakąś sensowną pracę, no chyba że zostać na uczelni i robić doktorat. Jak słyszałem ile kasy zgarniają ci wykładowcy za jeden wykład, to może nawet się opłaca.
    • 0

Marzec 2024

P W Ś C P S N
    123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627 28 293031

Ostatnie wpisy

Ostatni odwiedzający

Aktywność użytkowników

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych